Skarbiec




Skarbiec kojarzy się najczęściej z najbardziej tajemną i najlepiej strzeżoną komnatą, jakiegoś założenia zamkowego lub pałacowego. W odniesieniu do świątyni, miejsca bardziej duchowego niż materialnego, określenie to nie bardzo pasuje. A jednak i w kościołach bywają pomieszczenia, w których przechowuje się najcenniejsze obiekty kultu; relikwiarze, monstrancje, kielichy ... . Trzyma się je w skarbcach o potężnych drzwiach i zasuwach, nie ze względu na wartość kruszcu, z którego są wykonane, ale dlatego, by uchronić je przed zapędami profanów i pozostawić nienaruszone dla przyszłych pokoleń. Początkowo Postacie Eucharystyczne, naczynia i paramenty liturgiczne, przechowywano w sakrariach i tabernakulach. Postępująca liczba profanacji i wzrastająca świadomość wartości artystycznej tych przedmiotów, zaowocowała troską o ich godne i bezpieczne przechowywanie. Celom tym służyły specjalnie wybudowane lub przystosowane pomieszczenia, zwane skarbcami.






Skarbiec katedry kamieńskiej zorganizowano w bliżej nieokreślonym czasie, w pomieszczeniach kanonickich, wybudowanych w latach 1325-50, nad wschodnim skrzydłem krużganków. Cztery gotyckie sale w amfiladzie, połączone są ze sobą ostrołukowymi portalami. Każda z sal składa się z dwóch przęseł zamkniętych sklepieniem krzyżowo-żebrowym. Wszystkie razem nakryte są ceramicznym dachem dwuspadowym.

W ścianie wschodniej i zachodniej znajdują się ostrołukowe okna. Wyjątek stanowi pierwsza z sal posiadająca durze, okrągłe okna od strony wirydarza, oraz czwarta, mająca dodatkowe okno w ścianie północnej - szczytowej. W nim to znajduje się zabytkowe oszklenie w postaci witraża, przedstawiającego herb biskupstwa kamieńskiego z inskrypcją upamiętniającą renowację dokonaną w latach 1934-39.

W sali tej zachowała się również pierwotna posadzka złożona z kwadratowych płyt ceramicznych. Ściany skarbca pokryte były freskami. Niektóre z nich, podczas prac prowadzonych w latach 1934-39, odkryto i zabezpieczono. Wejście do skarbca znajduje się obecnie od strony transeptu. Wykonano je w 1934 roku. Pierwotny ciąg komunikacyjny znajdował się we wschodnim skrzydle krużganka i prowadził do sal na piętrze krętymi, ceglanymi schodami, założonymi w grubości muru.

Wnętrze skarbca


Jedna z sal


Na przestrzeni wieków skarbiec kamieński, cały czas doposażany, stał się jednym z najcenniejszych zbiorów sztuki sakralnej w basenie Morza Bałtyckiego. Wprawdzie ilość zgromadzonych eksponatów nie była imponująca (niewiele ponad sto), to jednak ich wartość historyczno-artystyczna była ogromna.

Dzięki wykazom inwentaryzacyjnym sporządzanym w latach 1499 - 1792 wiemy, że w skarbcu katedry kamieńskiej przechowywano między innymi:

- światowej sławy relikwiarz św. Korduli - dzieło sztuki skandynawskiej z około 1000 roku.
- orientalny relikwiarz z kości słoniowej z około 1000 roku.
- relikwiarze z Limoges z XIII wieku
- pastorały z XII i XIV wieku.
- bizantyńską kadzielnicę z 1200 roku.
- kielichy, pateny, cenne tkaniny z XV wieku.
- bursztynową rzeźbę Matki Boskiej z 1518 roku.
- barokowy dzban z 1622 roku, oraz kielich i dwa lichtarze fundacji księcia Ernesta Bogusława de Croy z 1682 roku.
- wiele innych przedmiotów liturgicznych, pergaminowe kodeksy, inkunabuły i starodruki, obrazy, szaty liturgiczne itp.




Wyposażenie

W roku 1945 ówczesny rządca świątyni, hrabia Hasso von Fleming, ewakuował wyposażenie skarbca do swej rezydencji w pobliskich Benicach. W trakcie ewakuacji wyposażenie to zaginęło, a jego powojenne poszukiwania nie przyniosły rezultatów. Zachowały się jednak fotografie inwentaryzacyjne najważniejszych eksponatów, dające przynajmniej przybliżony obraz bogactwa tego zbioru.

Obecnie w czterech salach kamieńskiego skarbca oglądać można naczynia liturgiczne z różnych okresów: dzbany, lichtarze, misy, starodruki, szaty liturgiczne, portrety i rzeźby.

Szczególnym eksponatem, ufundowanym przez byłych mieszkańców Kamienia, jest replika relikwiarza św. Korduli, tego samego, który zaginął podczas ewakuacji skarbca w 1945 roku.







Replika relikwiarza św. Korduli

Zaginiony skarbiec


Los katedralnego skarbca jest dotąd nie znany. Wszystkie zachowane świadectwa pozwalają jedynie prześledzić jego ostatnią drogę do Benic i podjętą próbę ewakuacji dalej na Zachód. W czerwcu 1955 roku, na zjeździe Konwentów Ewangelickich gmin Pomorza Zachodniego, dr hr. von Fleming tak relacjonował:

Skarbiec pomorski z Kamienia, został przewieziony w ostatnich miesiącach wojny do Benic, celem lepszego zabezpieczenia. Kiedy Rosjanie zjawili się niebezpiecznie blisko i nadszedł rozkaz ewakuacji, mieszkańcy Benic udali się w drogę na Zachód. Na jeden z wozów załadowano relikwiarz św. Korduli. Konwój stanął opodal Parłówka, na skrzyżowaniu dróg Wolin-Przybiernów-Kamień. Nie zdołał dalej odjechać, a wozy z tak wielką kosztownością musiały pozostać.

Klaus Harms w swoim sprawozdaniu z ewakuacji zamieszczonym w "Pommersche Heimatkirche" wspomina:

Nie wiadomo, czy został zniszczony przez napierające wozy pancerne; czy po rozeznaniu się w łupach, to dzieło sztuki, zostało zabezpieczone i potem, zapewne jako korzystna zdobycz, przewiezione na Wschód.

W artykule Volkmara Kellermanna zamieszczonym na łamach "Pommersche Zeitung" z dnia 15 grudnia 1952 r., dr hr. von Fleming wprowadza nowy wątek:

(...) podobnie tajemniczym jak jego pochodzenie jest także los relikwiarza św. Korduli w czasie ostatnich miesięcy wojennych. Kiedy armia radziecka zbliżała się do ujścia Odry, miał jakiś konny wojskowy zabrać relikwiarz celem zabezpieczenia. Po drodze jednak zaginął bez śladu.

Po ukazaniu się szeregu artykułów w "Pommersche Zeitung" czytelnicy tego pisma zaczęli nadsyłać listy, w których zarzekali się jakoby widzieli relikwiarz po wojnie. Za każdym razem okazało się jednak, że chodzi o replikę relikwiarza pokazywaną okazyjnie na wystawach.

Również strona polska prowadziła poszukiwania. W tym celu władze konserwatorskie, zarówno państwowe jak i kościelne oraz administracja muzealna, przeszukały wszystkie domy w Troszynie oraz przeprowadziły wywiad w Benicach. Ustalono, że najważniejsza część skarbca katedralnego została złożona pod koniec wojny (początek 1944 r.) w Benicach. Zarówno ziemski radca budowlany Paul Viering jak i osoby niemieckiej ochrony zabytków ze Szczecina, dr Joachim Gerhadt i dr Walter Ohle, nie mogli sobie przypomnieć czasu spakowania skarbca katedralnego. Prawdopodobne jest więc, że zmarły w ostatnich dniach wojny dr Gerhadt Bronisch, któremu szczególnie podlegała inwentaryzacja zabytków katedry, kierował pakowaniem i transportem skarbca do Benic. Z zachowanych list zawartości wiemy, że:

w dworze benickim złożono

- 1 skrzynię ze skarbcem katedralnym
- 1 skrzynię z mitrą biskupią w futerale, pastorał, obrus lniany i wiele figur z ołtarza wielkiego

w nowym kościele benickim umieszczono

- ołtarz wielki z XV wieku
- 8 obrazów olejnych z kaplicy północnej
- drewniane sakramentarium


Dramatyzm tamtych dni i niesamowite wprost splecenie się losów rzeczy i ludzi, ukazuje kolejna relacja dr hr. von Fleminga:

Do rana 5 marca 1945 roku znajdowały się skrzynie w swych miejscach przechowywania. W nocy z 4 na 5 marca, po wielu rozmowach telefonicznych z kierownictwem powiatu w Kamieniu, otrzymałem o godz. 11.00 pozwolenie na ewakuację wsi Benice. Bez tego pozwolenia bowiem zabrano by wszystkich mężczyzn z wozów konwoju jako przynależnych do Volksturmu. Ponieważ na wsi znajdowało się wielu uciekinierów ze wschodu, a tych nie można było wozami benickimi przewieźć na zachód, mieszkańcy zaś Benic chcieli jechać wspólnie, przewieziono naprzód obcych do dworu w Wysokiej Kamieńskiej. (...)
Około godz. 3.00 nad ranem 5 marca, większość rodzin z Benic była gotowa do wyjazdu. Cały konwój ruszył dopiero o 5.00 nad ranem. Przygotowałem dla matek z małymi dziećmi wóz kryty, do którego zaprzężono konie. Na wozie tym razem z konwojentem i murarzem Köpschem, umieściliśmy skrzynię z zawartością skarbca katedralnego. Skrzyni już przedtem nie otwierano, stąd nie wiadomo dokładnie, jakie przedmioty skarbca się w niej znajdowały. Na pewno był w niej jednak relikwiarz św. Korduli. Tabory ruszyły naprzód w kierunku wsi Ramino, z której wyszli nam naprzeciw mieszkańcy tej wsi idący do pracy, jadących zaś w taborze wyśmiali. Dojechaliśmy do szosy Kamień-Dobropole-Parłówko i wszystko szło gładko. Tu skierowano nas na prawą stronę drogi, by umożliwić przejazd kolumnie wojskowej. Koło Parłówka skręciliśmy na zachód i dostaliśmy się pod ostrzał. Ja wyjechałem konno naprzód do Recławia, do posterunku policji by uzyskać pozwolenie przejazdu dla taboru z Benic. Wracając zastałem most koło Starego Troszyna już wysadzony w powietrze, ponieważ pojawiły się wozy pancerne Rosjan. Z wozami, którym udało się jeszcze przejechać przez most dotarliśmy do Wolina. Wśród nich nie było jednak wozu z kobietami.

Dalsze szczegóły znamy z relacji p. Ireny Haufschildt.

Jechałam z małymi dziećmi w krytym wozie majątku, prowadzonym przez konwojenta.(...) Około południa dojechaliśmy do skrzyżowania, gdzie skręciliśmy w kierunku Wolina. Jechaliśmy bardzo wolno prawą stroną drogi. Kierownik konwoju, von Flemming, wyruszył konno do Piasków i Wolina, ażeby postarać się o lepszą możliwość przejazdu. W tej właśnie chwili rozpoczął się ostrzał w następstwie którego wysadzono most nad małym strumykiem płynącym w stronę Parłówka. Opuściłam wóz i wraz z dziećmi skryłam się za pobliskim nasypem kolejowym. Po pewnym czasie wróciłam po wózek dziecięcy i pchając go udałam się do Wolina.

Ciotka p. Haufschildt, p. Vierks jadąca na innym wozie nieco z tyłu, dodaje:

Zostałyśmy zaskoczone ostrzałem jeszcze przed skrzyżowaniem. Uciekłyśmy do zagajnika i tam z naszymi dziećmi przenocowałyśmy. Rankiem 6 marca pojawili się dwaj radzieccy oficerowie, wywołali nas na szosę i kazali nam udać się z powrotem do domów. Rozglądając się spostrzegłam kryty wóz, w którym jechała moja siostrzenica, przewrócony na szosie. Wóz był nienaruszony, a o skrzyni, o której zresztą nie wiedziałam, nic powiedzieć nie mogę.

Wiele nowego wnosi również relacja p. Klary Scheel, żony Superintendenta kamieńskiego, która znalazła się w Benicach po przejściu frontu. Wielokrotnie odwiedzała ona nowy kościół w Benicach i zapamiętała wiele ważnych szczegółów:

Kiedy przybyłyśmy do Benic, czułyśmy się jako tako bezpiecznie, napotkawszy tam grupę Kamienian, którzy przebywali w zajeździe. (...)
Od ludzi benickich dowiedziałam się, że skarbiec kamieński zagrzebany jest w benickim lesie, co jednak było nie prawdziwe. W nowym kościele odnalazłam bowiem ołtarz wielki nieuszkodzony, jedynie kilka figur było wyjętych, które sama umieściłam we właściwym miejscu. Skrzynia pod emporą organową była prawie pusta. W kościele leżały rozsypane części ornatu biskupiego, pastorał, mitra biskupia itp., haftowany obrus lniany leżał także w kościele. Wszystkie te rzeczy włożyłam z powrotem do skrzyni. Znalazłam je znowu rozproszone, kiedy krótko przed naszym odejściem odwiedziłam kościół. Wtedy zniszczone były nawet organy, - jak mi mówiono - przez niemieckich chłopców. Mąż mój po powrocie z obozu 16 maja, w czasie duszpasterskich odwiedzin w Benicach, znalazł zawartość skrzyni rozrzuconą po kościele. Nic więc o skarbcu katedralnym powiedzieć nie mogę.

Przedstawione wyłącznie przez stronę niemiecką relacje, są jedynym śladem dotyczącym skarbca katedralnego. Mimo iż są niepełne, dają pewien obraz całości i wyznaczają kierunki poszukiwań, jednak nie tylko skierowanych na Wschód, lecz i na Zachód Europy. Na ich podstawie możemy stwierdzić że:

  • Skarbiec katedralny ewakuowano i umieszczono w Benicach, dwie skrzynie w dworze von Flemingów i jedną w nowym kościele.

    W jakim celu jednak rozdzielono całość skarbca?
    Dlaczego najcenniejsze obiekty złożono w dworze i jak długo tam przebywały?
    Być może przepakowano je w inne skrzynie i ewakuowano, lub ukryto dobrze na terenie dworu?

  • W dniu ewakuacji na Zachód, dr hr. von Fleming załadował na wóz tylko jedną skrzynię, tą w której znajdował się między innymi relikwiarz św. Korduli. W rejonie wsi Parłówko skrzynia ta zaginęła.

    Co stało się z nią po ostrzale i zatrzymaniu konwoju?
    Co znajdowało się w tej skrzyni?
    Czy nikt jej już więcej nie widział?

  • Inne pozostały w kościele i prawdopodobnie zostały rozszabrowane, bądź przez żołnierzy radzieckich, bądź przez miejscową ludność. Bowiem pokrowiec na mitrę biskupia odnaleziono wiele lat po wojnie na strychu benickiego Kościoła.

    Czy jednak zawierały one skarbiec kamieński?
    Dlaczego superintendent kameński lic. Johannes Scheel odwiedzając Benice i kościół dnia 16 maja, nie zaopiekował się rozrzuconą zawartością skrzyń znając jej wartość?

    Istnieje jeszcze wiele wątpliwości i rodzących się pytań, na które odpowiedź da być może przyszłość, oraz ci, którzy z różnych przyczyn całej prawdy ujawnić wciąż nie chcą. Jak na razie pozostają nam więc jedynie zdjęcia.






    kliknij wybrany odsyłacz

    Strona utworzona dnia 28-02-2003 przy pomocy programu Pajączek Light